Nasza dyskografia
2014-2016. Post Mortem (w przygotowaniu)
Debiutancka płyta zespołu Lombrozowsky. Zamieszczone poniżej nagrania są starymi realizacjami, nad których ponownym nagraniem aktualnie pracujemy.
Zima tu nie błyszczy śniegiem znów,
za horyzontem słońce, czeka lepszych dni.
Kolor Twój, jakby mi wyblakł już,
lecz nadal wolę cię od kolorowych pism.
Cały Twój, jestem swój.
Cały Twój, beznamiętny.
Cały Twój, jestem swój.
Cały Twój w krew zarżnięty.
Nie ma mnie, choć bywam w Twoich snach -
Nie wszystkie sny jak wiesz, bywają piękne.
Codzienny znój zamieniam w niebyt i śpię,
czekam z Tobą chwil, tu czas nie zmieni nic.
Młody liść.
Za młody, by spaść...
Za słaby, by żyć!
To nic, że syf tu kwitnie
i nie jest pięknie,
że byt to zgrzyt, garść łez i wiesz,
że nie jest pięknie.
A może nagle zniknę!
Jestem, czy chciałem być
nie pytał nikt,
więc będę jeszcze parę chwil
i zniknę jak łzy na wietrze.
Ślepy los mówił mi o przestrzeniach
w mojej głowie zamkniętych.
Ślepy los mówił, bym rzucił kierat
uciekł z miejsc gdzie umieram.
A może nagle zniknę!
Wszelki czas już prysł
i pożegnania,
nie dał nam i wolnych dni
od przemijania.
Mogłaś być kim chcesz,
bez udawania.
Mogłaś, ale nie…
…w jedną stronę, burza uczuć
durne kołatanie serc,
w drugą stronę, myśli bicz,
bije nie pozwala żyć.
W którą stronę uciec wolę,
w którą uciec wolisz ty.
Memento mori, jest jeszcze czas na zmianę ról.
Nim przyjdą oni i worek kości rzucą w dół.
Na jego dnie pokryty piachem żal
i trzepotanie rzęs.
Pogrzeb mój tu drwi
z opłakiwania.
Nie otwieraj drzwi
do użalania.
Mogłaś kochać
bez opamiętania.
Mogłaś, ale plebs
wykradał cenny czas.
Puk-puk, przemijanie u drzwi
Puk-puk, z kogo czas znowu drwi
Puk-puk, nie wystarczy już chwil,
na miłość co miała trwać,
aż po grób.
Wiatr, jak wiesz,
strąca stare liście z drzew.
Wiatr, jak wiesz,
strąca młode liście też.
Wiatr, jak wiesz,
nie oszczędza nawet wierzb, co płaczą.
Nic nie zostawię na potem,
nic nie odzyskam z powrotem.
Tam dokąd idę wartość nie mieni się złotem.
Tylko obraz twój
z pustych oczu ciśnie łzy.
Nie rozrzedzą w zimnym sercu
skrzepłej krwi.
Nic nie wart czas miniony,
wyblakłe zdjęcia w albumie.
Wracam mostem spalonym.
Sam, zatracony w tłumie.
Nic nie wart czas miniony.
Zegar ze zdechłą kukułką.
Idę, choć zwalniam kroku.
Ku-ku do siego roku.
Jeden chu…
komu tu,
bije dzwon,
komu nie,
zgon to zgon.
Jeden chu…
czyś był król,
albo kmieć,
przyszła bo,
śmierć to śmierć.
Jeden czart,
ile wart,
jest twój łup,
chyba nic,
trup to trup.
Jeden czart,
jeden chu…,
kiedy już,
odejść czas.
Mus to mus.
Jeden chu…
Jeden czart.
Wszystko tu,
tylko żart!
Pędzę w dół, na łeb,
przez ból, po śmierć.
Pędzę sam,
tam gdzieś,
czekasz Ty, trwonisz sen.
Nie bicie zegara, mnie rani do krwi,
a widok twoich łez.
Nie ciało mnie dręczy, gdy boli i mdli,
a dusza zbesztana od krwi.
Czym prędzej z tobą być, nim braknie dla nas piasku.
Klepsydry pustej brzęk, jak dziki zwierz w potrzasku.
Kolor snów mam niespokojny,
chociaż bywasz w nich i ty.
Dotyk wspomnień nader hojny.
Stary zegar szczerzy kły…
Życie to żart z brodą,
nie wyplączesz z niej więcej nic.
Ucichnie wiatr nad wodą
i my…
W ustach gorycz przemijania,
na rękawie twoje łzy.
Niekończące pożegnania.
Stary zegar szczerzy kły…
Życie to żart z brodą,
nie wyplączesz z niej więcej nic.
Ucichnie wiatr nad wodą
i my…
Zakwitły już, na sznur,
kwiatostany lnu.
Zawiesisz na nim żal i ból,
wytarte na wiór.
Odchodzisz dumna,
bez pożegnania.
Milcząca trumna,
tylko skóra i kość.
Nie miałaś więcej,
nic do dodania.
Po środku pustki,
została tylko złość.
Zakwitły już…
Żal – wytarty na wiór!
Ból – wytarty na wiór!